Nie wystarczy człowiekowi znać prawo Boże; potrzeba mu jeszcze ideału, który ciągle by mu przyświecał w pracy przy nabywaniu cnót, jak i wzoru, wedle którego mógłby urządzić całe swe życie. Otóż religia katolicka zaspokoiła tę potrzebę, uczy ona bowiem, że doskonałość polega na tym, by stać się podobnym do Boga. Lecz czy człowiek, tak ciemny i słaby, może naśladować życie Boga najświętszego, którego nie widzi? Może, bo oto Syn Boży, najwierniejszy obraz Ojca, przyjąwszy na siebie człowieczeństwo, żył wśród ludzi, pracował, cierpiał i umarł, aby nas nauczyć żyć, pracować, cierpieć i umierać. W Jezusie Chrystusie to objawiło się na zewnątrz życie Boga – najświętsze, najdoskonalsze, wszystkimi cnotami jaśniejące. Życie nie tylko modlitwy, ale i pracy, bo On pracy ludzkiej, choćby najniższej, nadał szlachectwo niebieskie. On też jest ideałem i wzorem dla wszystkich, a doskonałość polega na wiernym naśladowaniu jego życia.
Aby człowiek nie skarżył się, że za wysokie to dla niego szczyt, bo sięgające aż Bóstwa, dał mu Bóg ideał, w którym jest samo człowieczeństwo, acz wolne od wszelkiej skazy i pełne cnót niezrównanego blasku; nim zaś jest Matka-Dziewica Maryja, najwierniejsza podobizna Boga-człowieka Chrystusa. Jeden i drugi ideał przyświeca ludzkości, wskazując drogę do Boga. Pierwszy jako słońce, mające światło swoje, drugi jako księżyc, biorący światło od słońca i ślący je na ziemię. Kto chce zatem iść do Boga, niech nie zamyka oczy na promienie tego światła, niech rozważa słowa i czyny Chrystusa Pana, najświętszej Jego Marki i świętych sług Jego, i niech trzyma się w życiu drogi jedynej, którą jest krzyż, tj. zaparcie się i ofiara. (…)
Religia katolicka każe człowiekowi walczyć całe życie ze złem moralnym, czyli z grzechem, ale gdzież on znajdzie pomoc w tej walce? Może w uczuciu honoru i godności własnej, albo w uroku cnoty i w obawie przed ludzkim sądem? Lecz czy zdoła kruchy płot powstrzymać wezbraną rzekę co z szumem stacza się z gór? Niech każdy sam sobie odpowie, czy mu w chwilach z rozszalałą namiętnością wystarczyła podobna pomoc. Czy więc człowiek jest bezsilnym wobec tak potężnych wrogów? Jakże tedy zdoła wydobyć się z przepaści złego, a wedrzeć się na wyżyny cnót? „Nikt sam sobie pomóc nie może” – powiedział już Seneka – „ale musi ktoś podać mu rękę i pociągnąć go w górę”. I któż to uczynił, jeżeli nie sam Bóg?
Religia katolicka uczy, że Bóg w ludzkim ciele zstąpił aż na dno nędzy ludzkiej, zatknął tamże krzyż swój, pociągnął z krzyża ludzkość do Siebie i wyjednał jej śmiercią swoją nadprzyrodzoną pomoc, tą pomocą zaś jest Jego łaska. Mianowicie łaską posiłkową oświeca Bóg umysł, by tenże poznał prawdę. Wzrusza serce, by pokochało dobro, wzmacnia wolę, by odtrąciła pokusę i spełnia prawo Boże. Łaską zaś poświęcającą usprawiedliwia duszę, podnosi ją do stanu nadprzyrodzonego, daje jej zaczątki cnót i jednoczy ją z Sobą, tak że dusza staje się nie tylko świątynią Bożą, ale co więcej, córką Bożą i dziedziczką chwały. O jakże wielka jest dobroć Boga i jak wysoka godność człowieka! (…)
św. bp Józef Sebastian Pelczar „Obrona religii katolickiej”