(…) Praca jest jednym ze środków naszego postępu duchowego. Ma ona być tak wykonywana, by w jej wyniku człowiek stawał się lepszy nie tylko w znaczeniu sprawności fizycznych, ale i moralnych.
O prawdzie tej niemal zupełnie się dziś nie pamięta. Zwyciężył w nas wszystkich mit zapłaty za pracę: dniówki, akordu, pensji, honorarium. Człowiek jest zagubiony w pogoni za zarobkiem, popędzany „obowiązkiem” pojmowanym nieraz jako poczucie zewnętrznej potrzeby, a nie moralnej oceny. Stajemy się nadto niewolnikami rzeczy. Udoskonalenie dzieła tak nas pochłania i zniewala, że zapominamy całkowicie o sobie. Uważamy nawet, że nadmiar pracy zwalnia nas właściwie z obowiązku oddziaływania na własną duszę.
Człowiek w wyniku tego nic się nie odmienia wewnętrznie. Pius XI zwrócił uwagę w „Quadragesimo Anno” na jedną z wielu współczesnych sprzeczności: oto nieszczęściem dzisiejszego świata jest to, że podczas gdy martwa materia wychodzi z warsztatu gospodarczego uszlachetniona, człowiek staje się w nim gorszy i pospolitszy.
Istotnie, widzimy wokół siebie tyle wspaniałych dzieł rąk ludzkich i ducha naszego. Świat pracuje, ale się nie odmienia. W ten sposób odbiega od planu Bożego. Nic dziwnego, że człowiek z pracy rąk swoich nie staje się ani szczęśliwy, ani nie czuje się dobrze.
Rada jest jedna: zerwać z poglądem, który pracy wyznacza tylko jeden cel – zaspokojenie potrzeb bytowych. Wrócić natomiast do właściwego, jedynego sądu, według którego praca jest nie tyle smutną koniecznością, nie tylko ratunkiem przed głodem i chłodem, ale jest potrzebą rozumnej natury człowieka, który poprzez pracę poznaje w pełni siebie i całkowicie się wypowiada. i dopiero dzięki temu może oddziaływać na materię w jedynie celowy i prawdziwie użyteczny sposób.
Owoce tak pojętej pracy nie będą źle użyte w zmarnowane, ale staną się błogosławieństwem świata.
– Stefan Kardynał Wyszyński „Duch Pracy ludzkiej”