W sobotę 16 listopada na cmentarzu komunalnym w Szczytnie został pochowany ks. Lech Lachowicz, wieloletni proboszcz miejscowej parafii, zasłużony kapłan. Wraz z upływem czasu pojawiają się kolejne informacje o bestialskim mordzie, jakiego stał się ofiarą.
W niedzielę 3 listopada po wieczornej Mszy Św. na plebanii parafii pw. św. Brata Alberta w Szczytnie został brutalnie pobity tamtejszy proboszcz, ks. prałat Lech Lechowicz. Kapłan przez kilka dni walczył o życie w szpitalu, jednak ostatecznie nie udało się go uratować.
72-letni ksiądz Lech Lachowicz to znany z bezkompromisowej postawy kapłan, od wielu lat zaangażowany w liczne inicjatywy, w tym w działalność naszej Fundacji. Ksiądz Lech uczestniczył w organizowanych przez naszą Fundację w Szczytnie publicznych modlitwach różańcowych. Zorganizował także spotkanie o tematyce pro-life w swojej parafii, do prowadzenia którego zaprosił wolontariuszy naszej Fundacji – czytamy w komunikacie Fundacji Pro – Prawo do życia.
Był przyjacielem ks. Jerzego Popiełuszki, w swoich homiliach często porusza wątki patriotyczne. W okresie PRL odprawiał msze święte w intencji Ojczyzny. Proboszczem szczycieńskiej parafii jest od 1990 roku – wskazała w swoim wpisie w mediach społecznościowych poseł PiS Dominika Chorosińska.
Uroczystości pogrzebowe kapłana zgromadziły tłumy wiernych i duchowieństwa. Mszy świętej pogrzebowej przewodniczył abp Józef Górzyński.
Ksiądz Lech poświęcił całe swoje życie głoszeniu chrystusowego zwycięstwa nad złem, grzechem i śmiercią. Zło brutalnie odreagowało na nim swym zbrodniczym piętnem, ale na pewno go nie zwyciężyło. On bowiem całym swoim życiem stanął po stronie Zwycięzcy śmierci, piekła i szatana – wskazał metropolita warmiński.
Dzień po napadzie zatrzymany został 27-letni mieszkaniec Szczytna, odpowiedzialny za ten straszliwy mord. Teraz więcej szczegółów przedstawił ks. Jacek Bacewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Szymanach, w wywiadzie dla „Naszego Dziennika”.
Dowiedziałem się o tej tragedii chwilę po tym, jak miała miejsce. Zadzwonił do mnie ksiądz Zdzisław, który dostał pierwsze informacje od parafianki, która tutaj była i która sama o mało co nie ucierpiała. Powiadomiłem księdza dziekana. Byłem tutaj w siedem minut. Kiedy przyjechałem, ksiądz Lech był wynoszony na noszach z plebanii – wskazał.
Jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem. Ciało księdza Lecha było nieruszone, natomiast głowa była zmasakrowana. Ten człowiek uderzał w nią tasakiem. Przeciął ją prawie na pół. Czoło i nos rozcięty na dwie połowy, warga, zęby wybite, kości czaszki były w mózgu. Jedno oko wypłynęło albo się zapadło. Na policzku też była rana cięta, taka 20-centymetrowa od tego tasaka – opisał.
Źródła: gazetaolsztynska.pl, archwarmia.pl, wpolityce.pl
Zdjęcie: Facebook