Dewastacja kościołów, niszczenie kapliczek, zakłócanie Mszy Św., czy nawet ataki na duszpasterzy, w takiej skali jaka miała miejsce na jesieni 2020 roku i wiosnę 2021, zaskoczyła wielu Polaków. Nie wszyscy jednak byli zaskoczeni tymi aktami nienawiści i agresji. Przygotowania do takiej formy „protestu” trwały bowiem od lat, a pierwsza tego typu akcja, zorganizowana przez lewicową ekstremę lansującą hasło „Piekło kobiet,” miała miejsce w lipcu 2018 roku. Przypomnijmy, że 3 lipca 2018 roku na ścianach trzech budynków kościelnych w Warszawie pojawiły się napisy „Oto ciało moje, oto krew moja. Wara wam” i „Dość piekła kobiet”, „Mordercy”. Jak podało wówczas TVN24 napisy zostały wymalowane na ogrodzeniu budynku Kurii Archidiecezji Warszawskiej przy ulicy Miodowej, na domu parafialnym przy archikatedrze świętego Jana Chrzciciela przy Kanonii i na drzwiach oraz schodach budynku Kurii Warszawsko-Praskiej przy Floriańskiej. We wszystkich miejscach gdzie doszło do katów wandalizmu sprawcy zostawiali „podpis”: Mitochondrialna Ewa.
Warto przypomnieć to wydarzenie bez precedensu, bowiem wraz z dewastacją budynków kościelnych za tym aktem barbarzyństwa poszedł również manifest sygnowany wówczas przez „grupę antyklerykalnych aktywistów”, którzy jeszcze w tym czasie „zastrzegli sobie anonimowość”. Manifest w całości został opublikowany na… OKO.press – Dość samodzierżawia Kościoła – aktywiści wchodzą na kościelne mury [MANIFEST]. „Grupa antyklerykalnych aktywistów”, którzy byli wówczas poszukiwani przez Policję, na OKO.press miała zagwarantowaną anonimowość i mogła wygłaszać swoje manifesty i zapowiadać, że to dopiero początek tego typu akcji. Podkreślmy, że manifest był zapowiedzią, że będą dokonywane dalsze akty wandalizmu i że celem jest, aby w tej formie „protestu” wobec „kościoła instytucjonalnego” wzięło udział jak najwięcej „obywateli i obywatelek”.
Manifest opublikowała na łamach OKO.press Magdalena Chrzczonowicz, wicenaczelna OKO.press, socjolożka i antropolożka po ISNS UW, tworzyła i koordynowała projekty społeczne w organizacjach pozarządowych (m.in. Humanity in Action Polska), prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/ek (m.in. PAH, CEO, Amnesty International) – jak czytamy w opisie zamieszczonym pod artykułem. Jak widać pani Magdalena to osoba, która sama ma spore doświadczenie jako aktywistka, która regularnie współpracuje w przedsięwzięciach finansowanych przez zagraniczne instytucje, z tymi „sorosowymi” na czele.
Kto stoi za napisami na budynkach kościelnych? Publikujemy manifest grupy, która chce „przełamywać tabu fałszywej świętości” oraz „piętnować szczególnie podłe i jaskrawe przewiny, jakich dopuszcza się kościół instytucjonalny” – wyjaśniała czytelnikom OKO.press Magdalena Chrzczonowicz we wstępie do wspomnianego artykułu. Owa grupa wykonała pod koniec lipca tego samego roku jeszcze jedną akcję, tym razem w Drohiczynie. O tej akcji również w artykule wspomniała redaktor Chrzczonowicz: Na czterech ścianach katedralnej dzwonnicy w Drohiczynie na Podlasiu zawisły transparenty: „Pokora wobec biskupa to pańszczyzna. Miej odwagę być wolnym!”, „Kościół to wspólnota wiary, nie – interesów”, „Oto dom Pychy i Chciwości”, „Oto ciało moje i krew moja – wara wam! Mitochondrialna Ewa”.
Autorka cytuje dalej rzecznika prasowego kurii drohiczyńskiej i dodaje swój komentarz do tej wypowiedzi – bardzo ważny komentarz, biorąc pod uwagę te wydarzenia których byliśmy świadkami w roku 2020 i 2021: Rzecznik prasowy kurii drohiczyńskiej ks. Marcin Gołębiewski jest z kolei przekonany, że „to bluźnierstwo wpisuje się w ogólnopolską akcję, której wyrazem było na początku lipca pojawienie się napisów podobnej treści na ogrodzeniu kurii archidiecezji warszawskiej przy ul. Miodowej, domu parafialnym przy archikatedrze św. Jana Chrzciciela oraz na ogrodzeniu i schodach budynku kurii warszawsko-praskiej”. Ksiądz rzecznik ma rację. Oba happeningi to odsłony większego projektu grupy młodych ludzi, występujących pod nazwą „Mitochondrialna Ewa”.
Powtórzmy za Autorką: Oba happeningi to odsłony większego projektu. Dzisiaj już wiemy, że pełną realizację tego większego projektu mieliśmy podczas manifestacji Strajku Kobiet na jesieni 2020 roku i wiosnę 2021, kiedy to hasło „Piekło kobiet”, które pierwszy raz pojawiło się na murach budynków kościelnych w 2018 roku, było malowane obok piorunów i szeregu wulgarnych napisów, na elewacjach kościołów w całej Polsce. Realizacją tego samego projektu było w 2020 roku malowanie na plakatach Strajku Kobiet symbolu „pioruna”, który wbijał się w krzyż czy też uderzał w kościół, a także wypowiedzi różnych „feministycznych” aktywistek, z Martą Lempart na czele, które nie tylko usprawiedliwiały ataki na kościoły, ale wręcz zachęcały do atakowania świątyń.
OKO.press już w 2018 roku uznało taką formę „protestu” jako całkowicie dopuszczalną i że tego typu akty, jak malowanie po murach budynków kościelnych, nie są aktami wandalizmu. Wynika to jasno z tego co pisze sama Autorka, która słowo wandalizm umieszcza w cudzysłowie: Feministyczny „wandalizm” w odpowiedzi na antykobiecą postawę Kościoła. Sama Autorka, jak przystało na lewicową aktywistkę, wykazuje z drugiej strony brak szacunku do osób duchownych, kiedy pisze np. Wiele razy analizowaliśmy szczególną pozycję polityczną, jaką zajmuje Tadeusz Rydzyk (…). To typowe już dla lewicowych aktywistów, że nie piszą „o. Tadeusz Rydzyk”, tylko „Tadeusz Rydzyk”.
Kończąc swój wstęp poprzedzający manifest, Magdalena Chrzczonowicz pisze: nasilają się nastroje antykościelne. Naciski Episkopatu na zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej wywołują kolejne fale protestów. W „czarny piątek” 23 marca 2018 pisaliśmy: „antyklerykalizm wychodzi na ulice. Polska poprawność polityczna, która polega na tym, że Kościół jest świętą krową, już nie obowiązuje. Przynajmniej w publicznym języku ulicznego protestu”.
„Mitochondrialna Ewa” to kolejny krok. Inicjatywa grupy aktywistów sięga po bulwersujące dla wielu Polaków metody „happeningu politycznego”, wkracza na teren „wroga” i zostawia tam oskarżycielskie napisy. Manifest grupy, który publikujemy w całości (śródtytuły od redakcji) używa radykalnych określeń i skrajnych ocen i sięga po – czasem zaskakujący – rewolucyjny patos.
Zerknijmy teraz na fragmenty owego manifestu, który tak chętnie w całości opublikowało – chyba jako jedyne media – OKO.press. Warto zwrócić uwagę, że „rewolucyjny” patos, o którym wspomina autorka OKO.press to zwykły bełkot, tak charakterystyczny dla lewicy niezależnie, czy jest to lewica XIX, XX czy XXI wieku. Ale w tym bełkocie jest jednocześnie otwarta zapowiedź tego co dotknęło Polskę podczas agresywnych, wulgarnych manifestacji organizowanych przez Ogólnopolski Strajk Kobiet w roku 2020 i 2021. W manifeście nie ma co prawda jeszcze mowy o ataku na kościoły, tylko jest mowa o atakach na budynki kościelne „w przestrzeni pozaświątynnej„, ale już dwa i trzy lata później bez problemu akcja poszła krok dalej. Celem ataków były już bezpośrednio świątynie.
Fragmenty manifestu opublikowanego na łamach OKO.press
(podkreślenia w tekście od red. Stop Profanacjom)
Manifest akcji sprzeciwu wobec samodzierżawia kościoła instytucjonalnego w Polsce.
Miniony miesiąc to czas klarowania się projektu radykalnego obywatelskiego sprzeciwu wobec nader groźnego, głębokiego i trwale wrośniętego w naszą rzeczywistość kulturową zjawiska, jakim jest powszechna i nachalna, a nierzadko też brutalna – w warstwie retorycznej i psychologicznej – uzurpacja autorytetu poza sferą kultu religijnego dokonywana nagminnie przez kościół instytucjonalny.
Uzurpacja ta, ufundowana na ohydnym wyzysku zwykłego ludzkiego strachu przed niebytem i potrzeby sacrum, a realizowana z intencją pogwałcenia autonomii woli członków dominującej liczebnie wspólnoty wiary, ale też autorytarnego ukształtowania losu obywatelek i obywateli Rzeczypospolitej pozostających poza tą wspólnotą (…)
Projekt jest w zamyśle nie tylko głosem kategorycznego ostrzeżenia pod adresem kościoła instytucjonalnego, zagubionego w chciwej pogoni za doczesnością: politycznymi wpływami i bogactwem materialnym, oraz przypomnieniem jego miejsca i roli w nowoczesnym społeczeństwie, więc świątyni i zaniedbanego obowiązku nauczania wobec tych jego członków, którzy należą do wspólnoty wiary i łakną nauki, lecz także dowodem świadomości, że oto narzucana i pielęgnowana przez kościół instytucjonalny patologiczna relacja poddaństwa i bezwzględnego zawierzenia losu obecna pomiędzy wiernym i kapłanem, zwłaszcza zaś – hierarchą kościelnym, a będąca w swej istocie kalką relacji pomiędzy chłopem pańszczyźnianym i panem feudalnym, jest istotną składową mentalności autorytarnej dopuszczającej przyzwolenie na utratę swobód podstawowych w zamian za opiekę, ład i sens – ale nie te wypracowane samodzielnie i rozumnie, lecz te otrzymane w akcie nadania z woli i łaski jedynowładcy sumień i ciał.
Jednym z praktycznych celów projektu jest nazwanie i napiętnowanie – w formacie happeningu lub instalacji symbolicznej realizowanej w przestrzeni pozaświątynnej (…)
Miarą radykalizmu przedkładanego tu projektu nie jest bynajmniej wulgarność słowa i symboliki używanych w przestrzeni manifestacji głoszonego poglądu, ani tym bardziej brutalność podejmowanych działań, lecz śmiałość, jakiej – w społeczeństwie tak silnie jak polskie uciśniętym przez jarzmo feudalnego zniewolenia sankcjonowanego przez opacznie rozumianą świętość – wymaga wskazanie źródła zła obdarzonego autonomią sprawczą, jak również determinacja i konsekwencja w realizacji nakreślonego powyżej ogólnego planu walki z tym złem – walki, co należy podkreślić, polegającej przede wszystkim na budzeniu świadomości i wrażliwości członków wspólnoty wiary, na której ciąży szczególna odpowiedzialność za jej duchowych przewodników.
Każdy, kto zechce dzisiaj lub w przyszłości ocenić krytycznie wybór konkretnych celów lub metod ich realizacji, winien pierwej odnieść swą ocenę do natury i skali niegodziwości i fałszu oraz upokorzenia i cierpienia, jakich przyczyniły i wciąż przyczyniają te postawy i działania kościoła instytucjonalnego, które są obnażane i piętnowane przez akcje podejmowane w ramach projektu.
Nasz projekt nie jest pomyślany jako kolejna straceńcza szarża garstki wrażliwców. W aktach heroizmu zbyt łatwo zastygamy w dysproporcji ról: bohatera, życzliwego widza i krytyka. Dzisiaj trzeba nam raczej działań angażujących możliwie szerokie grupy społeczne, zorganizowane na gruncie wspólnoty wrażliwości i kultury, i na tym gruncie potrafiące identyfikować pierwotne zagrożenie dla wyznawanych uniwersalnych wartości humanistycznych.
Nasz projekt jest taką właśnie propozycją, skierowaną do ogółu zatroskanych i zatrwożonych stanem i gwałtownie postępującym procesem zwyrodnienia relacji: jednostka – kościół instytucjonalny, lokalna gromada – kościół instytucjonalny, społeczeństwo – kościół instytucjonalny i wreszcie państwo – kościół instytucjonalny.
Jest wołaniem o zbiorowy akt skutecznego protestu wobec buty, cynizmu i agresji kościoła instytucjonalnego w obszarach przestrzeni wspólnotowej zdobytych przy użyciu przemocy psychologicznej, fortelu prawnego lub bezwzględnej manipulacji socjologicznej względnie politycznej, w których wiary i tradycji używa się niczym zbroi i zatrutego oręża, a słabości ludzkiej – niczym żywej tarczy.
Apelujemy o włączanie się w jego samodzielną realizację wszystkich, w których rozumie, świadomości kulturowej i wrażliwości społecznej rezonuje – tak na poziomie treści, jak i na poziomie formy (…)
Krytycznym probierzem skuteczności naszego działania będzie powszechność odzewu społecznego na nasz projekt, wzięcie sobie postulowanej przez nas śmiałości oraz sprawczości i uruchomienie inwencji, w ogólnych ramach nakreślonych powyżej, przez jednomyślnych.
Każda akcja rodzi reakcję, przy czym wysokość stawki, o którą toczy się gra i którą można w tej grze stracić, przekłada się wprost na wybór formy i natężenia odpowiedzi. Długa historia bezwzględnych i zarazem bezkarnych poczynań kościoła instytucjonalnego w Polsce, skala kolonizacji instytucji państwowych i świata politycznego, a wreszcie pierwsze sygnały docierające do nas po przeprowadzonych przez nas dotychczas działaniach nie pozostawiają wątpliwości – instytucjonalny adresat naszego ostrzeżenia sięgnie w odpowiedzi po wszystkie dostępne, prawnie i pozaprawnie, narzędzia.
Nie cofnie się przed pomówieniem i obelgą, przed próbą wyrzucenia realizatorów projektu poza nawias subiektywnie i ciasno definiowanej wspólnoty, przed trywializacją i wreszcie kryminalizacją protestu oraz jego uczestników.
Nie zawaha się też zaprząc do swego rydwanu świętej zemsty służby państwa, w tym policję i prokuraturę, jak również ślepo mu oddanych fundamentalistów. Podejmując się realizacji projektu i apelując o współuczestnictwo, stajemy twardo i zdecydowanie na gruncie najwyższego prawa świeckiej Rzeczypospolitej, w szczególności zaś – na gruncie troski o dobro wspólne i godność człowieka. I na tym gruncie jesteśmy gotowi na bezpośrednią konfrontację – więcej nawet, domagamy się takiej konfrontacji. W obliczu działań pozaprawnych, podłości i przemocy będącej odzwierciedleniem bezsilności w płaszczyźnie logicznej i obyczajowej stajemy silni siłą, która nie jest przemocą – siłą rozumu, świadomości cywilizacyjnej oraz wspólnotowej wrażliwości i solidarności. Stajemy w przekonaniu, że oto raz ugaszone stosy i stodoły nie mają prawa zapłonąć ponownie w europejskim kraju z wielowiekową tradycją różnorodności kulturowej, ale też z determinacją do rozumnej i skutecznej obrony koniecznej, której ostrze daje nam do ręki Prawo. (…)
Kościół instytucjonalny wchodzi wszędzie. Jest w szkołach, gdzie sączy nietolerancję i zabobon. W szpitalach, gdzie straszy piekłem, ignoruje elementarną potrzebę prywatności i blokuje postęp medycynie. W państwowych urzędach, których ściany oblepia krzyżami. W parlamencie, na który wywiera już nawet niezawoalowany nacisk. Na uroczystościach państwowych, samorządowych i wojskowych, rozpoczynających się mszą. W archiwach, z których nie można wymazać swej przynależności, z narzuconym stygmatem: raz katolik, zawsze katolik. Rozpościera coraz szerzej macki swojej własności, zagarniając za bezcen kolejne grunty, nieruchomości, obiekty. Znajduje posłusznych, lizusowskich poddanych u władzy i kunktatorskich, chwiejnych niby-oponentów w opozycji i mediach. Szerzy i umacnia mowę nienawiści i nienawistne myślenie o „obcym” (w wymiarze religijnym, etnicznym, seksualnym, politycznym).
A skoro nikt nie przeciwstawia się temu w sposób dostatecznie jasny i jawny, medium muszą stać się mury kościelnych instytucji, a komentatorami – obywatele i obywatelki. Bierzemy sprawy w swoje ręce i przenosimy walkę w miejsce, z którego pochodzi zło: na terytorium agresora, konkwistadora, uzurpatora, „naszego okupanta”.
Celem aktu wandalizmu jest niszczenie bez powodu i czerpanie przyjemności z niszczenia. Chcemy dowieść, że nasze działania nie wyczerpują tej definicji. Substancja kościelnych obiektów administracyjnych pozostała nietknięta. Nie zostało użyte dłuto do stworzenia napisu na fasadzie czy na ogrodzeniu. Użyliśmy łatwego do wyczyszczenia sprayu. Jeden z napisów został usunięty bez śladu jeszcze tego samego popołudnia.
Dokonany przez nas „gwałt” na murze budynku skutkuje nieproporcjonalnie małym zniszczeniem w porównaniu do traumatycznego gwałtu dokonywanego przez Kościół na psychice i zdrowiu kobiet.
Zaatakowanie własności kościoła instytucjonalnego było konieczne w celu ukazania prawdziwych priorytetów tej organizacji. (…)
Naszym celem było pokazanie w sposób wyrazisty, iż główny wróg społeczeństwa równości został zidentyfikowany i nie zawahaliśmy się go nazwać, pomimo uzurpowanej przez niego dominującej pozycji w państwie.
Ponadto naszym działaniem chcemy przełamywać tabu nienaruszalności kościoła instytucjonalnego. Pragniemy budzić w społeczeństwie samodzielne i krytyczne myślenie, a stan niemocy, w którym petryfikuje nas Kościół, przekuć w siłę sprzeciwu wobec jego autorytetu zbudowanego na uzurpacji. (…)
Hierarchowie, możecie zaprząc w swojej służbie policję i prokuraturę. Jednak nie macie moralnej mocy, aby zatrzymać falę słusznego gniewu obywateli i obywatelek. Każdej waszej akcji odpowie nasza reakcja. Każda wasza podłość zostanie skomentowana w sposób dla was dotkliwy. (…)
Skończyły się czasy, gdy cieszyliście się niepodważalnym immunitetem oraz niezachwianym autorytetem w społeczeństwie. Nasz gniew przekuł się w działanie. (…)
Ciąg dalszy nastąpi, bez względu na zakłamaną i zmanipulowaną retorykę hierarchów, próbujących odeprzeć słuszne i bolesne zarzuty.
Zdjęcie/fotomontaż: Piotr Pacewicz – red. nacz. OKO.press, plakat Strajku Kobiet z roku 2020 z hasłem „Piekło kobiet”, które na murach obiektów kościelnych lewicowa ekstrema malowała już w roku 2018.