Każdy święty – to wielki człowiek, ale nie każdy wielki był świętym zarazem, chociaż nieraz bardzo ludzkości się przysłużył. Zachodzi jednak między nimi pewne podobieństwo. Pomijam tu ludzi głośnych z nagromadzonego mienia, znanych z fizycznej siły, lub zapisanych w pamięci ludzkości jako wielcy, ale – jawni szkodnicy i przestępcy. Nie mówię o nich, chociaż i ci nieraz prześcigają się w zbrodniczej przemyślności, by – zasłynąć. Zwrócę uwagę tylko na geniuszów myśli ludzkiej.
Geniusz i święty mają wiele cech wspólnych. Wyrastają oni ponad otoczenie, zwracają mimowolnie na się uwagę jako ludzie – niezwykli. Obydwaj wytknęli sobie cel niepospolitej miary i ufni w obfite dary natury czy łaski, dążą do jego osiągnięcia przez ciernie oraz wszelkiego rodzaju zapory i trudności. Nie tylko zazdrośni, ale i nieraz przyjaciele w najlepszej nawet wierze utrudniają im pochód. Obydwaj, jeśli wdrapią się na pożądany szczyt lub skutecznie doń się zbliżają, znajdują naśladowców, którzy w nich wpatrzeni mniej lub więcej udatnie dążą nową ścieżyną za nimi. A pamięć tak świętego jak i geniusza przechodzi z pokolenia na pokolenie. Historia podaje nam nawet ludzi, którzy byli w jednej osobie i świętymi, i geniuszami, jak św. Paweł, św. Augustyn, św. Tomasz, św. Grzegorz Wielki i wielu innych.
Lecz i zasadnicza zachodzi różnica między świętym a geniuszem, który do świętości nie dąży. Marzeniem jego – to sława. Dla niej, dla ludzkiego uznania, wytęża umysł, poświęca czas, zużytkowuje zdolności i ponosi nieraz bardzo ciężkie ofiary. Wydoskonalając się w jednym kierunku, zaniedbuje często najważniejsze pola i niszczy w sobie równowagę i harmonię, a i innym nieraz swym bezładem szkodzi. Święty przeciwnie, Bożą tylko chwałę ma na oku. O ludzkie sądy nie dba, a staje ponad nie. Władze duszy i ciała odpowiednio podporządkowuje, ciało rozumowi i rozum Bogu pod rządy oddaje. Stąd cieszy się pokojem zwycięzcy.
Gdy burza się rozpęta, a zewsząd padają gromy lekceważenia, złości i nienawistnej zazdrości, gdy potwarz i wzgarda uderzy, a przyjaciele się odsuną, albo nawet zadraśnięci do wrogów się przyłączą, wówczas geniusz gnie się pod ciężarem, gryzie się, cierpi i czuje się nieszczęśliwym. – Święty ponad tym wszystkim staje. Odczuje i on nieraz ból, ale wet ukoi się w modlitwie i ufny w Bogu kroczy spokojnie dalej.
Nawiedzi cięższa choroba, starość przygniecie – geniusz częstokroć przestaje być geniuszem, a władze umysłowe słabną. Święty zaś bez względu na stan zdrowia lub wiek zawsze naprzód postępuje, owszem choroby i utrapienia stają się dlań drabiną do wyższej doskonałości; w ich ogniu jak złoto się czyści.
Spuścizna geniusza przynosi pożytek ludzkości, ale bardzo często i szkodę. Napoleon był wodzem-geniuszem, ale ile łez wycisnął, ile krwi wylał, a i ojczyznę swą osłabioną zostawił; koleje, drukarnie, telegrafy, telefony itd. zamiast szerzyć oświatę, stały się w naszych czasach siewcami fałszu i moralnej zgnilizny. Ileż nieodżałowanych talentów literackich przyłożyło rękę do burzenia porządku, odwracania czytelników od Stwórcy? Ile młodocianych dusz zatruły ich książki i piśmidła?… Święty przychodzi zawsze „dobrze czyniąc” na zwór Jezusa, prawdę i szczęście zaszczepia, gdzie tylko znajdzie, a przykładem pociąga do Dobroci niestworzonej.
Geniuszem nie każdy może zostać, droga do świętości wszystkim stoi otworem.
Oto punkty styczne i rozbieżne między geniuszem a świętym; zatrzeć te różnice w utalentowanych wybrańcach narodu – to przygotować szczyt wielkości człowiek: geniusza-świętego.
Św. Maksymilian Maria Kolbe – „Rycerz Niepokalanej”