Niezwykłą spuścizną po pułkowniku Łukaszu Cieplińskim są grypsy, które pisał od października 1950 r. do lutego 1951 r. w mokotowskim więzieniu siedząc w celi śmierci. To wzruszające, ale i budujące listy do żony i jego czteroletniego wówczas syna. Grypsy zachowały się w sposób niezwykły, tak jak niezwykłą postacią był sam pułkownik. Tak we wstępie do wydanej w roku 2007 książki Nie mogłem inaczej żyć… Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci pisał o tym prezes IPN Janusz Kurtyka:
– Grypsy przeszmuglowane i zachowane do dzisiaj to rzadkość, zaś cała ich kolekcja – to ewenement źródłowy i historyczny. Ponadto jeśli są to grypsy pisane w komunistycznej celi śmierci przez jednego z legendarnych przywódców Polski Podziemnej i Drugiej Konspiracji, w niezwykły sposób przechowane przez skazanego na dożywocie kolegę z konspiracji – mamy do czynienia z poruszającym źródłem historycznym i z relikwią polskiego marzenia o wolności i niepodległości jednocześnie.
Wspomniana publikacja zawiera 39 grypsów, które były pisane na cienkich bibułkach papierosowych, a jeden na pudełku zapałek. Grypsy przechował Ludwik Kubik, skazany w ty samym procesie co Ciepliński, który jako jedyny z mężczyzn w procesie IV Zarządu Głównego WiN nie otrzymał kary śmierci tylko dożywocie (prawdopodobnie tylko dlatego, że Urząd Bezpieczeństwa chciał na niego zrzucić odpowiedzialność za wsypę z 1947 r. i w ten sposób odwrócić uwagę od prawdziwego agenta, który cały czas działał w strukturach WiN). W więzieniu z pułkownikiem Cieplińskim Kublik zetknął się tylko raz i wówczas został przez pułkownika poproszony o przechowanie i przekazanie grypsów małżonce. Do adresatów trafiły one dopiero w po roku 1956. Przez ten czas Kubik pieczołowicie je przechowywał i nie udało się ich wykryć służbom więziennym pomimo, że przez kolejnych 6 lat od śmierci Cieplińskiego przebywał w kilku więzieniach. Grepsy zaszywał w nogawkach spodni, a kiedy trzeba było oddać ubranie do prania wówczas ukrywał je w innych miejscach.
Grepsy pułkownika Cieplińskiego do żony i syna
Wisiu! Wierzę, że Chrystus zwycięży! Polska niepodległość odzyska, a godność ludzka zostanie przywrócona. Wierzę, że dziecko wychowasz na dobrego Polaka, katolika i człowieka. Wierzę wreszcie w Ciebie, Andrzejku! Wierzę, że żyć, pracować i działać będziesz dla tych samych świętości – to moje wielkie szczęście.
Andrzejku! Pamiętaj, że istnieją tylko trzy świętości: Bóg, Ojczyzna i Matka. Bądź dobry dla Matki. Zostań lekarzem, inżynierem, naukowcem lub ekonomistą, co wolisz. Nie zapomnij o ojcu i jego idei.
Wydaje mi się czasem, że giną moje siły, nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje, słuchać jęku mordowanych, na to królestwo szatana. Żal mi także i Was. W ostatniej chwili mojego życia będę z Wami. Będę Bogu dziękował i za to, że Ciebie, Wisiu, dał Andrzejkowi.
7 I 1951. Kochaj Polskę i miej Jej dobro na uwadze zawsze. Ona musi zająć w świecie właściwe miejsce i uzyskać dobrobyt oraz szczęście wszystkich obywateli. […] Musisz kształcić swój umysł, zdobyć szerokie wiadomości. Ucz się pilnie. Wyjedź na studia zagranicę /Ameryka, Anglia Holandia lub Belgia/. Staraj się tam zapoznać z bieżącymi problemami życia naukowego, gospodarczego, społecznego, kulturalnego i politycznego. Pamiętaj że musisz wrócić do kraju z wiadomościami pozytywnymi i gruntownymi. Co szlachetne i wielkie – przyjmuj, co płytkie i nikczemne – odrzucaj.
20 I 1951. Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i moje wielkie szczęście. Gdybyś odnalazł moją mogiłę, to na niej możesz te słowa napisać. Żegnaj mój ukochany. Całuję i do serca tulę. Błogosławię i Królowej Polski oddaję. Ojciec.
28 I 1951. Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (…) Ten ból składam u stóp Boga i Polski (…). Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi tak dobrą żonę i wielkie szczęście rodzinne.
2 II 1951. Kochana Wisu! Cieszę się, że doczekałem dnia dzisiejszego i miesiąca Matki Bożej. Wierzę, że gdy mnie kaci zamordują, zabierze moją duszę Królowa Polski do swoich niebieskich hufców.
Źródło: Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, Instytut Pamięci Narodowej, Znak