Strona główna Blog Strona 23

„Prosimy Panie, by współcześni barbarzyńcy nie niszczyli naszych świątyń, cmentarzy i pomników”

0

Ksiądz Paweł Piotrowski w modlitwie pod pomnikiem Rotmistrza Pileckiego w Warszawie (27 luty 2021 r.):
– Panie Jezu Chryste, nasz Zbawicielu, gromadzisz nas w miejscu drogi krzyżowej Rotmistrza Witolda Pileckiego. A w jego osobie ogarniamy wszystkich Żołnierzy Niezłomnych, którzy dla Boga i wolnej Polski przechodząc przez najokrutniejsze tortury i prześladowania zbrodniarzy hitlerowskich Niemiec i Związku Sowieckiego wytrwali aż do końca. To ich krew męczeńska dała Polsce i Polakom wolność. Panie, daj im chwałę nieśmiertelną w Niebie i na ziemi, Ciebie prosimy…

– Panie Jezu, mordercy Żołnierzy Niezłomnych czynili wszystko co mogli by zniesławiać ich bohaterską walkę o wolną Polskę, by byli, jak to mówili, żołnierzami wyklętymi. Zbawicielu, spraw, aby w wolnej Polsce odnaleziono wszystkich Żołnierzy Niezłomnych, by mieli swoje groby i pomniki. A ich komunistyczni prześladowcy i mordercy zostali wreszcie sprawiedliwie osądzeni. (…)

– Prosimy Panie, by współcześni barbarzyńcy nie niszczyli naszych świątyń, cmentarzy i pomników. Panie Jezu, Ty wiesz, jak wiele trzeba naprawić. Jak wiele sądów wydaje haniebne wyroki. Jak wiele samorządów odbiera ulicom imiona żołnierzy Niezłomnych, a przywraca nazwy komunistycznych sługusów i oprawców. W Warszawie zaś Pałac Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina – nigdy nikt oficjalnie tej nazwy nie zmienił, natomiast pałacowi nadano miano zabytek. Zbawicielu, prosimy, abyśmy nie ustawali w naprawianiu Rzeczypospolitej. (…)

– (…) I prosimy, by we wszystkich we wszystkich rodzinach i szkołach uczono autentycznego patriotyzmu, prawdziwej historii Polski oraz wolności od bolszewickich utopii, Ciebie prosimy…

Listy z celi śmierci. „Gdy mnie kaci zamordują, zabierze moją duszę Królowa Polski do swoich niebieskich hufców”

0

Niezwykłą spuścizną po pułkowniku Łukaszu Cieplińskim są grypsy, które pisał  od października 1950 r. do lutego 1951 r. w mokotowskim więzieniu siedząc w celi śmierci. To wzruszające, ale i budujące listy do żony i jego czteroletniego wówczas syna. Grypsy zachowały się w sposób niezwykły, tak jak niezwykłą postacią był sam pułkownik. Tak we wstępie do wydanej w roku 2007 książki Nie mogłem inaczej żyć… Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci pisał o tym prezes IPN Janusz Kurtyka:
– Grypsy przeszmuglowane i zachowane do dzisiaj to rzadkość, zaś cała ich kolekcja – to ewenement źródłowy i historyczny. Ponadto jeśli są to grypsy pisane w komunistycznej celi śmierci przez jednego z legendarnych przywódców Polski Podziemnej i Drugiej Konspiracji, w niezwykły sposób przechowane przez skazanego na dożywocie kolegę z konspiracji – mamy do czynienia z poruszającym źródłem historycznym i z relikwią polskiego marzenia o wolności i niepodległości jednocześnie.

Wspomniana publikacja zawiera 39 grypsów, które były pisane na cienkich bibułkach papierosowych, a jeden na pudełku zapałek. Grypsy przechował Ludwik Kubik, skazany w ty samym procesie co Ciepliński, który jako jedyny z mężczyzn w procesie IV Zarządu Głównego WiN nie otrzymał kary śmierci tylko dożywocie (prawdopodobnie tylko dlatego, że Urząd Bezpieczeństwa chciał na niego zrzucić odpowiedzialność za wsypę z 1947 r. i w ten sposób odwrócić uwagę od prawdziwego agenta, który cały czas działał w strukturach WiN). W więzieniu z pułkownikiem Cieplińskim Kublik zetknął się tylko raz i wówczas został przez pułkownika poproszony o przechowanie i przekazanie grypsów małżonce. Do adresatów trafiły one dopiero w po roku 1956. Przez ten czas Kubik pieczołowicie je przechowywał i nie udało się ich wykryć służbom więziennym pomimo, że przez kolejnych 6 lat od śmierci Cieplińskiego przebywał w kilku więzieniach. Grepsy zaszywał w nogawkach spodni, a kiedy trzeba było oddać ubranie do prania wówczas ukrywał je w innych miejscach. 

Grepsy pułkownika Cieplińskiego do żony i syna

Wisiu! Wierzę, że Chrystus zwycięży! Polska niepodległość odzyska, a godność ludzka zostanie przywrócona. Wierzę, że dziecko wychowasz na dobrego Polaka, katolika i człowieka. Wierzę wreszcie w Ciebie, Andrzejku! Wierzę, że żyć, pracować i działać będziesz dla tych samych świętości – to moje wielkie szczęście.

Andrzejku! Pamiętaj, że istnieją tylko trzy świętości: Bóg, Ojczyzna i Matka. Bądź dobry dla Matki. Zostań lekarzem, inżynierem, naukowcem lub ekonomistą, co wolisz. Nie zapomnij o ojcu i jego idei.

Wydaje mi się czasem,  że giną moje siły, nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje, słuchać jęku mordowanych, na to królestwo szatana. Żal mi także i Was. W ostatniej chwili mojego życia będę z Wami. Będę Bogu dziękował i za to, że Ciebie, Wisiu, dał Andrzejkowi.

7 I 1951. Kochaj Polskę i miej Jej dobro na uwadze zawsze. Ona musi zająć w świecie właściwe miejsce i uzyskać dobrobyt oraz szczęście wszystkich obywateli. […] Musisz kształcić swój umysł, zdobyć szerokie wiadomości. Ucz się pilnie. Wyjedź na studia zagranicę /Ameryka, Anglia Holandia lub Belgia/. Staraj się tam zapoznać z bieżącymi problemami życia naukowego, gospodarczego, społecznego, kulturalnego i politycznego. Pamiętaj że musisz wrócić do kraju z wiadomościami pozytywnymi i gruntownymi. Co szlachetne i wielkie – przyjmuj, co płytkie i nikczemne – odrzucaj.

20 I 1951. Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i moje wielkie szczęście. Gdybyś odnalazł moją mogiłę, to na niej możesz te słowa napisać. Żegnaj mój ukochany. Całuję i do serca tulę. Błogosławię i Królowej Polski oddaję. Ojciec.

28 I 1951. Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (…) Ten ból składam u stóp Boga i Polski (…). Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi tak dobrą żonę i wielkie szczęście rodzinne.

2 II 1951. Kochana Wisu! Cieszę się, że doczekałem dnia dzisiejszego i miesiąca Matki Bożej. Wierzę, że gdy mnie kaci zamordują, zabierze moją duszę Królowa Polski do swoich niebieskich hufców.

Źródło: Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, Instytut Pamięci Narodowej, Znak

Podpalenie kościoła w Lublinie. Policja zatrzymała sprawcę. Kobieta noc spędziła w celi.

Od początku było wiadomo, że nie był to przypadkowy pożar jaki miał miejsce 23 lutego 2021 r. w Lublinie w kościele Świętego Krzyża.

W rozmowie z Kurierem Lubelskim, chwilę po ugaszeniu ognia st. kpt. Andrzej Szacoń z lubelskiej straży pożarnej, stwierdził, że wszystko wskazuje, że doszło do podpalenia.

Tymczasem już trzy dni później policjanci zatrzymali 34-letnią mieszkankę Łęcznej, która, jak informuje policja, odpowie za podłożenie ognia w kościele przy ulicy Pogodnej w Lublinie. Jak czytamy na stronie Komendy Miejskiej Policji w Lublinie realizacja sprawy była efektem skrupulatnej pracy operacyjnej lubelskich funkcjonariuszy.
Kobieta trafi do prokuratury, gdzie usłyszy zarzuty. Za sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu i zdrowi wielu osób albo mieniu wielkich rozmiarów może grozić kara do 10 lat więzienia.

Tak akcję gaszenia pożaru, a następnie poszukiwanie sprawcy tego pożaru opisuje KMP w Lublinie:
Dym wydobywający się z kościoła przy ulicy Pogodnej w Lublinie został zauważony we wtorek około godziny 12.30. Na miejscu od razu pojawili się świadkowie, którzy śniegiem zaczęli gasić zarzewie ognia. Po chwili pojawili się już strażacy oraz policjanci. Funkcjonariusze od razu przystąpili do dokładnego badania miejsca zdarzenia. Wspólnie z biegłym z zakresu pożarnictwa zostały przeprowadzone oględziny, podczas których zabezpieczono ślady. Już wstępne czynności wskazywały na umyślne podpalenie kotary od której zajęły się kolejne elementy. W całej świątyni wystąpiło bardzo duże zadymienie. Proboszcz parafii oszacował straty na kwotę kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Nad sprawą pracowali kryminalni z Komendy Miejskiej i Wojewódzkiej Policji w Lublinie, wspierani przez funkcjonariuszy z komisariatu 6 i komendy w Łęcznej. Policjanci bardzo skrupulatnie badali pozostawione przez sprawczynię ślady. W ciągu kilku dni funkcjonariusze zabezpieczyli i przejrzeli dziesiątki monitoringów, rozpytywali i przesłuchali świadków, sprawdzali każdy pojawiający się w sprawie wątek. Przeprowadzone czynności doprowadziły policjantów do Łęcznej. Tam zatrzymano 34-letnią kobietę. Mieszkanka Łęcznej noc spędziła w policyjnej celi. Dzisiaj jest doprowadzana do Prokuratury Rejonowej w Lublinie, gdzie usłyszy zarzuty. Policjanci wnioskują o wystąpienie do sądu o tymczasowe aresztowanie na okres 3 miesięcy.

34-letnią mieszkanka Łęcznej odpowie teraz za podłożenie ognia w kościele przy ulicy Pogodnej w Lublinie. Grozi jej do 10 lat więzienia. – fot. KMP w Lublinie

Źródło: Policja Lublin

Wyjął coś z buta i włożył do ust. Był to medalik, który „Pług” zawsze nosił na szyi i z nim, po połknięciu go, zginął.

0

Pułkownik Łukasz Ciepliński „Pług” został zamordowany 1 marca 1951 roku o g. 20.00 strzałem w tył głowy w więzieniu nr 1 na warszawskim Mokotowie. Jego ciała do dzisiaj nie odnaleziono…

Łukasz Ciepliński urodził się 26 listopada 1913 r. w Kwilczu w Wielkopolsce. W 1929 r. dostał się do elitarnego Korpusu Kadetów nr 3 w Rawiczu. Ukończył go w 1934 r. ze świadectwem dojrzałości i stopniem starszego strzelca. W tym samym roku trafił do Szkoły Podchorążych Piechoty, którą zakończył w 1936 r. w stopniu podporucznika i rozpoczął służbę w 62. Pułku Piechoty Wielkopolskiej, w 1938 r. mianowany dowódcą plutonu, a później kompanii przeciwpancernej.

W obronie Ojczyzny

Jako dowódca kompanii przeciwpancernej wchodzącej w skład 15 Dywizji Piechoty rozpoczął swój szlak bojowy, który trwał kolejne 8 lat. Walczył na przedpolach Bydgoszczy, podczas odwrotu z miasta zwalczał niemieckich dywersantów. Od 4 września jego pułk osłaniał, wycofującą się na kierunek Bzury, dywizję. Pododdziały 62 Pułku Piechoty z 16 na 17 września 1939 r. przekroczyły Bzurę ponosząc duże straty. Wyróżnił się w trakcie tych walk niezwykłym wyczynem. Pod Witkowicami, kiedy zginął celowniczy jednego z dział zastąpił go i w pojedynkę prowadził ostrzał nacierających czołgów niemieckich. Zniszczył 6 czołgów i 2 wozy pancerne. Gen. Tadeusz Kutrzeba miał za ten czyn odznaczyć go Orderem Virtuti Militari V klasy, który gen. Kutrzeba odpiął od swojego munduru.

W bitwie nad Bzurą 62. Pułk Piechoty poniósł tak dotkliwe straty, że został zredukowany do stanu baonu, który nie oddal się w ręce nieprzyjaciela, ale przedostał się do Puszczy Kampinoskiej, aby stamtąd dostać się do Warszawy i wziąć udział w jej obronie. Po kapitulacji stolicy nie trafił do niewoli.

W konspiracji

Już w Warszawie dowódca 62 Pułku Piechoty ppłk Kazimierz Heilman-Rawicz rozpoczął tworzenie struktur konspiracyjnych. Jednym z jego adiutantów był Łukasz Ciepliński. W związku z tym, że Niemcy usilnie poszukiwali ppłka Kazimierza Heilman-Rawicza, ten udał się na Podkarpacie, zabierając ze sobą Cieplińskiego. Tam Łukasz Ciepliński dostał zadanie tworzenia konspiracji na  rejon Rzeszów w ramach Organizacji Orła Białego. W grudniu 1939 r. na wieść o tworzeniu Wojska Polskiego we Francji ppłk Kazimierz Heilman-Rawicz postanowił poprzez Węgry udać się do Francji. Po bliższym zapoznaniu się z sytuacją podjął jednak decyzję o powrocie do kraju. Jego i towarzyszącym mu przeszkolono m.in. z zakresu akcji sabotażowo-dywersyjnych, zaopatrzono w gotówkę i instrukcje na mikrofilmach. Płk Heilman-Rawicz został dowódcą Związku Walki Zbrojnej w Małopolsce Środkowej. W połowie stycznia wyruszyli z powrotem do kraju. W wyniku zdrady ukraińskiego przewodnika zatrzymała ich policja ukraińska i przekazała Niemcom.

Ppor Łukasz Ciepliński w kwietniu 1940 r. trafił do więzienia w Sanoku z którego udało mu się zbiec. Płk Heilman-Rawicz ,wraz z innymi zatrzymanymi ostatecznie trafił do KL Auschwitz i tam był jednym z tych, którzy jako pierwsi tworzyli na terenie obozu siatkę konspiracyjną.

Na wiosnę 1940 roku por. Łukasz Ciepliński został komendantem obwodu ZWZ do Rzeszowa, a rok później został inspektorem rejonowym Inspektoratu ZWZ Rzeszów, obejmującego kilka powiatów. Przez 4 lata dowodził strukturami konspiracyjnymi ZWZ, a następnie AK w tym rejonie, które odnosiły spore sukcesy w zakresie pracy wywiadowczej. Posługiwał się w okresie konspiracji wieloma różnymi pseudonimami, ale najbardziej znany pod pseudonimem „Pług”.

Po wkroczeniu na tereny Podkarpacia Armii Czerwonej NKWD i Smiersz rozpracowywały struktury Podokręgu AK Rzeszów. Padło żądanie oddania broni i podporządkowania się Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego. W październiku rozpoczęły się masowe aresztowania.

W styczniu 1945 r. Łukasz Ciepliński został szefem sztabu Okręgu Krakowskiego „Nie”. Od tego czasu działał na terenie Małopolski w ramach różnych organizacji niepodległościowych. W maju 1945 r. został szefem Sztabu Okręgu Delegatury Sił Zbrojnych w Krakowie. W sierpniu 1945 r. wziął ślub z Jadwigą Sicińską. W 1947 urodził im się syn Andrzej. Po ślubie Ciepliński przeniósł się do Zabrza i prowadził sklep galanteryjny, wstąpił również do lokalnych struktur Polskiej Partii Socjalistycznej, aby być mieć ogląd bieżącej sytuacji.

Po powstaniu w grudniu 1945 roku Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” został prezesem krakowskiego Okręgu WiN. Od lata 1946 r. Ciepliński często przejmował obowiązku prezesa II ZG WiN Franciszka Niepokólczyckiego, który był intensywnie poszukiwany przez Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i ostatecznie zatrzymany 22 października. Wybrany na prezesa III ZG Wincenty Kwieciński został aresztowany raptem 2 miesiące później. Padło wówczas pytanie o dalsze działanie WiN. Konspiratorzy skupieni wokół Cieplińskiego zdecydowali się na kontynuowanie działalności i powierzyli mu funkcję prezesa w ramach IV Zarządu WiN.
Cały IV Zarząd pod koniec 1947 był już rozpracowany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i następowały kolejno aresztowania. Pułkownika Cieplińskiego aresztowano w Zabrzu 28 listopada 1947 r.

W więzieniu

Z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach, trafił do Krakowa, a następnie do Warszawy. Przedstawiono mu stan wiedzy funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o strukturach i działalności WiN-u podjął decyzję o ujawnieniu Zrzeszenia za cenę nierepresjonowania jego działaczy. Był to podstęp ze strony funkcjonariuszy MBP, celem było ostateczne zlikwidowanie struktur tej organizacji.

Po trzech latach wielokrotnie przedłużanego aresztu i brutalnego śledztwa 5 października 1950 r. rozpoczął się proces pokazowy członków IV ZG WiN. Wyrok był z góry przesądzony. Przewodniczył rozprawie jeden z najkrwawszych sędziów komunistycznych płk. Aleksander Warecki. W trakcie procesu Ciepliński stwierdził:
– W czasie śledztwa leżałem skatowany w kałuży własnej krwi. Zeznania te nie są moje.

 14 października 1950 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał płka Łukasza Cieplińskiego na pięciokrotną karę śmierci. W uzasadnieniu wyroku napisano m.in. „Przewód sądowy w sprawie niniejszej wykazuje w całej pełni drogę współpracy z okupantem hitlerowskim sanacyjnego kierownictwa Armii Krajowej i zdradziecką oraz wrogą robotę w najcięższym okresie dźwigania się z ruin i zniszczenia, odbudowującej się Polski Ludowej”. Wyrok wykonano 1 marca 1951 r. w więzieniu nr 1 na warszawskim Mokotowie.

Opis ostatniej drogi Łukasza Cieplińskiego: Jak po latach słyszałem od ówczesnego więźnia, który stojąc na barkach towarzyszy, obserwował przez zakratowane okienko ten eskortowany przez uzbrojonych ubowców żałobny pochód siedmiu skazańców przez więzienny dziedziniec, idący na jego czele ppłk Ciepliński w pewnej chwili przyklęknął. Pochód na kilka sekund zatrzymał się, a on wyjął coś z buta i włożył do ust. Był to prawdopodobnie ów medalik, który „Pług” zawsze nosił na szyi i z nim prawdopodobnie, po połknięciu go, zginął [G. Brzęk „Dewajtis”, Wierny przysiędze, Lublin 1991, s. 99].

Grypsy do żony i syna

Niezwykłą spuścizną po pułkowniku Łukaszu Cieplińskim są grypsy jakie pisał w celi śmierci do żony i swojego czteroletniego wówczas syna. Tak o tym pisał we wstępie do wydanej w roku 2007 książki z tymi grypsami prezes IPN Janusz Kurtyka:
– Grypsy przeszmuglowane i zachowane do dzisiaj to rzadkość, zaś cała ich kolekcja – to ewenement źródłowy i historyczny. Ponadto jeśli są to grypsy pisane w komunistycznej celi śmierci przez jednego z legendarnych przywódców Polski Podziemnej i Drugiej Konspiracji, w niezwykły sposób przechowane przez skazanego na dożywocie kolegę z konspiracji – mamy do czynienia z poruszającym źródłem historycznym i z relikwią polskiego marzenia o wolności i niepodległości jednocześnie.

W jednym z grypsów pułkownik Łukasz Ciepliński tak pisał do syna:
Andrzejku! Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą. Jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że Idea Chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i moje wielkie szczęście. Gdybyś odnalazł moją mogiłę, to na niej możesz te słowa napisać.

Źródło: Polska Zbrojna, Dzieje.pl, Muzeum Żołnierzy Wyklętych

Sprawcy dewastacji kościoła usłyszeli zarzuty. Jeden to aktywista LGBT, obaj zaangażowani w protesty Strajku Kobiet

Portal wPolityce.pl podał informację o tym, że dwóch sprawców dewastacji kościoła pw. św. Augustyna w Warszawie poznało już zarzuty.

Do ataku na kościół na warszawskim Muranowie doszło w nocy z 19 na 20 lutego, kiedy to czerwoną farbą zostały oblane drzwi świątyni. 21 lutego policja zamieściła na Twitterze film z wizerunkami podejrzanych i prośbą o pomoc w ustaleniu ich tożsamości. Wczoraj obaj mężczyźni zostali zatrzymani i przesłuchani. Jak ustalił dziś portal wPolityce.pl mężczyznom grozi do 10 lat więzienia. Nie zastosowano wobec żadnego z nich aresztu, obaj odmówili składania wyjaśnień.

Podejrzanym przedstawiono zarzuty z art. 288 par. 1 k.k. w zw. z art. 294 par. 2 k.k. w zb. z art. 108 pkt 1 ustawy o ochronie zabytków.
Art. 288 – Zniszczenie lub uszkodzenie cudzej rzeczy
§1. Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. (…)

Art. 294 – Obostrzenie odpowiedzialności karnej
§1. Kto dopuszcza się przestępstwa określonego w (…) art. 288 zniszczenie cudzej rzeczy § 1 lub 3 (…) w stosunku do mienia znacznej wartości, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. (…)

Art. 108 o ochronie zabytków – Niszczenie lub uszkadzanie zabytku
§1. Kto niszczy lub uszkadza zabytek, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Warto podkreślić, że straty wg wstępnych szacunków wynoszą 20 tys. zł. Tak wysokie koszty związane są właśnie z tym, że obiekt jest zabytkiem i wymaga w takim wypadku specjalistycznych prac konserwatorskich.

Jak ustalił portal wPolityce.pl sprawcami dewastacji są „osoby czynnie uczestniczące w Strajku Kobiet, a jeden z nich to postać ze środowiska LGBT”. Obaj nie byli wcześniej notowani.

Kościół św. Augustyna na Muranowie jest miejscem szczególnym dla Warszawy. Jego mury przetrwały II wojnę światową. Jedno z bardziej znanych zdjęć wykonanych tuż po zakończeniu wojny przedstawia kościół św. Augustyna na tle pustej, zburzonej okolicy. W tym miejscu mieściło się warszawskie getto, którego likwidacji Niemcy dokonali w 1943 roku. Po Powstaniu Warszawskim wyrok zapadł na całą stolicę, która miała być wysadzona tak, aby już więcej to miasto się nie odrodziło.

Również w tym miejscu 14 lat po wojnie miał mieć miejsce cud objawienia się Matki Bożej. Sprawiło to, że tysiące ludzi gromadziło się w tym miejscu. O tym wydarzeniu w roku powstał film dokumentalny Cud na Nowolipkach w którym obok osób, które były świadkami tego wydarzenia, przedstawiono listy osób, które pisały na ten temat do swoich bliskich a które to listy zostały przechwycone przez SB i dopiero niedawno ujrzały światło dzienne, dzięki Witoldowi Dąbrowskiemu, który odnalazł je w IPN.

Źródło: wPolityce.pl

Kapuś Wyborczej upomniany: Donosicielstwo jest grzechem śmiertelnym

160 wiernych „zamiast 30” podczas Mszy Świętej. To nie spodobało się donosicielowi, który zgłosił sprawę na policję. Ta przybyła na miejsce upomniała księdza, który odprawiał Mszę i zawiadomili Sanepid.

Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Brzesku nałożył na parafię Św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Kątach karę pieniężną. Proboszcz odwołał się od tej decyzji do wyższej instancji, czyli do Małopolskiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. Cała zaś prawa została nagłośniona przez Gazetę Wyborczą, której dziennikarze w tego typu sytuacjach albo sami pojawiają się „przypadkowo” na miejscu lub też odnajdują jakiegoś „oburzonego” reprezentanta lokalnej społeczności. W tym wypadku zastosowano drugi schemat. I tak „jeden z mieszkańców” miał informować Wyborczą:
– Każdej niedzieli we mszach uczestniczą tłumy ludzi bez dystansu społecznego i maseczek, a ksiądz kpi z tych, którzy „boją się wirusa”.

Jak podaje dalej Gazeta Wyborcza podczas czytania ogłoszeń w parafii św. Józefa Oblubieńca w Kątach, sprawa samego zdarzenia została poruszona, chociaż nie wprost, podczas ogłoszeń duszpasterskich:
– Donosicielstwo jest grzechem śmiertelnym, o którym bardzo rzadko się mówi, jeszcze rzadziej się z niego spowiada. Donosicielstwo stoi w jawnej sprzeczności z miłością bliźniego. Donosiciel, czyli kapuś, szpicel, to jak człowiek trędowaty, którego należy odizolować od ludzi zdrowych i prosić Jezusa o uzdrowienie, jak to było w dzisiejszej Ewangelii.

Te słowa miał skomentować „rozmówca” Gazety Wyborczej:
– To przerażające, jak za troskę o dobro wspólne na kogoś wylewa się taki hejt. To okropna mowa nienawiści.

Już w kolejnym tygodniu na stronie, do wiernych parafia wystosowała apel, nawiązując już do całego zdarzenia:
Ze względu na ostatnie wydarzenia w naszej parafii jesteśmy zmuszeni do ograniczenia wiernych w kościele. Plac wokół kościoła jest duży i wygodny, można też zejść do dolnego kościoła jest tam dobre nagłośnienie i miejsca siedzące. Wszystkie Msze św. i Gorzkie Żale są transmitowane przez YouTube parafii.

Źródło: Wyborcza.pl

Policja zatrzymała osoby podejrzane o dewastację kościoła w Warszawie. „Nie byli wcześniej notowani”

Dosyć szybko udało się policji zidentyfikować dwie osoby, które w nocy z 19 na 20 lutego oblały czerwoną farbą drzwi do kościoła pw. św. Augustyna w Warszawie.

Policja dzień po zdarzeniu opublikowała na Twitterze nagranie z podejrzanymi prosząc o pomoc w ich znalezieniu. Dwa dni później obaj podejrzani mężczyźni zostali zatrzymani. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak poinformował, że obaj mężczyźni nie byli wcześniej karani.

Kościół św. Augustyna na Muranowie jest miejscem szczególnym dla Warszawy. Jego mury przetrwały II wojnę światową. Jedno z bardziej znanych zdjęć z okresu powojennej Warszawy przedstawia kościół św. Augustyna na tle pustej, zburzonej okolicy. W tym miejscu mieściło się warszawskie getto, którego likwidacji Niemcy dokonali w 1943 roku. Po Powstaniu Warszawskim wyro zapadł na całą stolicę, która miała być wysadzona tak aby już więcej to miasto się nie odrodziło.

Również w tym miejscu 14 lat po wojnie miał mieć miejsce cud objawienia się Matki Bożej. Sprawiło to, że tysiące ludzi gromadziło się w tym miejscu. O tym wydarzeniu w roku powstał film dokumentalny Cud na Nowolipkach w którym obok osób, które były świadkami tego wydarzenia, przedstawiono listy osób, które pisały na ten temat do swoich bliskich a które to listy zostały przechwycone przez SB i dopiero niedawno ujrzały światło dzienne, dzięki Witoldowi Dąbrowskiemu, który odnalazł je w IPN.

Źródło: Warszawa.TVP.pl

Pożar w kościele. „To było prawdopodobnie podpalenie”

W Lublinie doszło do pożaru w kościele. Wszystko wskazuje, że doszło do podpalenia.

W kościele Świętego Krzyża w Lublinie tuż po południu doszło do pożaru. Jak podaje Kurier Lubelski na miejscu pojawiły się trzy wozy strażackie. Paliła się kotara. Dzięki temu że szybko zauważono ogień, a także wezwano straż, to tej ostatniej równie szybko udało się opanować pożar.

W rozmowie z Kurierem Lubelskim st. kpt. Andrzej Szacoń z lubelskiej straży pożarnej, stwierdził, że wszystko wskazuje na to, że doszło do podpalenia.

Źródło: Kurier Lubelski
Zdjęcie: Twitter/Piotr Sobiło

Zniszczyli drzwi kościoła. Szuka ich policja [NAGRANIE]

Policjanci z KRP IV poszukują sprawców uszkodzenia kościoła pw. św. Augustyna. Sprawcy w nocy z 19 na 20 lutego około godziny 00.10 weszli na teren przyległy do kościoła i czerwoną farbą pomalowali drzwi wejściowe, powierzchnię przed drzwiami i ścianę.

Informacja tej treści ukazała się w niedzielę na Twitterze na profilu Stołecznej Komendy Policji. Do informacji został zamieszczony film z dwójką poszukiwanych osób w związku z tym incydentem. Policja, wszystkie osoby, które mają jakąś wiedzę na temat tego zdarzenia, prosi o kontakt pod numerami telefonów: 477239438, lub 477239426.

Z tasakiem na drzwi kaplicy

Była to prawdopodobnie próba wtargnięcia na teren zamkniętej kaplicy. Ktoś próbował „tasakiem lub innym ostrym narzędziem” otworzyć drzwi.

O tym incydencie informacja pojawiła się na facebookowej stronie Karkonoskiego Parku Narodowego. Grupa osób próbowała sforsować drzwi do kaplicy św. Wawrzyńca na Śnieżce. Próbowali dostać się również do obiektów Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego, „wybili okno w jednym ze spodków, bo chcieli dostać się do środka”. Oba obiekty są zabytkowe.

Za zniszczenie mienia o charakterze zabytkowym przewidziane są nawet kary więzienia.

Grupa ludzi usiłowała sforsować drzwi kaplicy na Śnieżce. Informuje o tym Parafia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny…

Opublikowany przez Karkonoski Park Narodowy Niedziela, 21 lutego 2021

Źródło: Karkonoski Park Narodowy
Foto: Wikipedia